piątek, 4 września 2015

Musimy coś zmienić - Recenzja książki - #6



Tytuł: Musimy coś zmienić
Autor: Sandy Hall
Ilość stron: 286
Wydawnictwo: Pascal




Lea i Gabe czyli główni bohaterowie są dla siebie stworzeni. Słuchają tej samej muzyki, lubią to samo jedzenie i mają podobne poczucie humoru. Łączy ich także to, że oboje są bardzo nieśmiali. Gabe na dodatek skrywa pewien sekret. 

Między nimi aż iskrzy, wszyscy wokół to widzą. Oni nie zdają sobie nawet sprawy jak wiele osób trzyma za nich kciuki. Bariści śledzę rozwój ich znajomości jak dobry serial telewizyjny, a kierowca autobusu opowiada o nich swojej żonie. Kelnerka sadza ich podstępem przy jednym stoliku. Nawet wiewiórka uważa, że byliby idealną parą.

Kiedy Lea i Gabe zauważą, że łączy ich niezwykłe uczucie? Kto odważy się zrobić pierwszy krok i czy nie będzie już za późno? 



"Musimy coś zmienić" to typowa historia dwojga młodych ludzi, którym nieśmiałość przeszkadza w zrobieniu pierwszego kroku i bliższego poznania się. No, ale czy ów historia na pewno jest "typowa". Sandy Hall chcąc urozmaicić książkę, napisała ją z perspektywy 14 osób - w tym zwierząt i przedmiotów. Może brzmi to dziwnie, ale jest to naprawdę ciekawe.

Książka rozpoczyna się we wrześniu czyli na początku roku akademickiego. Lea wprowadziła się do akademika i rozpoczyna pierwszy rok na anglistyce. Gabe wrócił do szkoły po dziewięciu miesiącach nieobecności. Co się stało? O tym wiedzą tylko przyjaciele i rodzina chłopaka. 

Pewnego dnia dwójka tych zwykłych ludzi wpada na siebie. Można powiedzieć, że to właśnie od tego momentu rozpoczyna się ich zauroczenie. Ale coś im w tym przeszkadza. Tak się złożyło, że oboje są bardzo nieśmiali i nie mają odwagi zrobić pierwszego kroku. Pozostają na etapie spojrzeń rzucanych na siebie - oczywiście ukradkiem.
Na dodatek Gabe ma problemy, które utrudniają mu nawiązywanie kontaktów. Wszyscy wokoło uważają, że byliby idealną parą i kibicuje im wiele osób. Rodzina, przyjaciele, wykładowczyni, baristka ze Starbucksa, kierowca autobusu, a nawet wiewiórka i... ławka. Tak, dobrze przeczytaliście. Właśnie dlatego ta książka jest taka niesamowita. 

Sandy Hall napisała tę historię bardzo prostym językiem. Pomimo tej prostoty naprawdę jest warta przeczytania. Opowieść jest nieskomplikowana. Pewnie głównym bohaterom wydawała się bardzo zagmatwana i widzieli dużo problemów, ale w rzeczywistości nie było to takie straszne. 

Najbardziej podobały mi się fragmenty opowiadane przez wiewiórkę. Były takie... słodkie. 

"Widzę dziewczynę jedzącą orzechy ziemne. 
Uwielbiam fistaszki. Orzech, orzechy, orzechy. Żołędzie! 
Biegnę przez trawnik i staram się wyglądać jak najbardziej uroczo. Mam nadzieję, że  będę miała szczęście i dziewczyna upuści orzeszek." 

Czy to nie jest urocze!? Możemy zobaczyć co myśli sobie taka wiewiórka. Mnie to urzekło. 
Oczywiście ławka też była niesamowita. Rozmyślania o tyłkach ludzi i zachwycanie się pośladkami Gabe'a sprawiły, że śmiałam się bez opamiętania. 
Ta książka naprawdę potrafi poprawić humor czytelnikowi. Sami powinniście się przekonać. 

Jedynym małym minusem dla mnie jest to, że każdy narrator książki zauważał od razu, że nasza para jest sobie przeznaczona. Trochę nierealne, że wszyscy to od razu widzą i śledzą tę sprawę jakby to było dla nich najważniejsze. 
Wydaje mi się, że ta książka nie miała być jednak od początku do końca "realna". Autorka raczej zamierzała żeby była lekka, przyjemna i zabawna - to jak najbardziej jej się udało. 

Lekturę polecam w zasadzie każdemu, kto lubi czytać. Jest to miła odskocznia od realnego świata, od problemów i wszystkich kłopotów. Dodam też, że warto po nią sięgnąć chociaż ze względu na nietypową narrację i sprawdzić samemu czy taki zabieg mu się podoba czy nie. 

O tej książce pojawi się jeszcze jeden post z pytaniami i odpowiedziami. Mam nadzieję, że wam się spodoba. 

ŻYCZĘ MIŁEGO DNIA Z KSIĄŻKĄ


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz