sobota, 13 sierpnia 2016

Papierowe Miasta - Recenzja książki - #40



Tytuł: Papierowe Miasta
Autor: John Green
Ilość stron: 395
Wydawnictwo: Bukowy Las




Quentin Jacobsen - dla przyjaciół Q - ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi przemierzyć setki kilometrów w USA. Po drodze przekonuje się, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. Czy dowie się, kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?



Quentin to zwyczajny nastolatek, nigdy nie miał problemów z rodzicami, ma duże grono znajomych. Lubi rutynę i powtarzalność. Nic nie chce zmieniać, nawet tego, że nieustannie zerka w stronę dziewczyny na korytarzu szkolnym. Margo poznał w dzieciństwie. Z czasem kontakt im się urwał, a teraz dziewczyna mieszka w sąsiedztwie Q.
Pewnej nocy, kiedy Margo pojawia się w oknie chłopaka i oznajmia, że potrzebuje samochodu, a także chce aby nastolatek wziął z nią udział w pewnej misji, życie Q obraca się do góry nogami. Kiedy ich nocna wyprawa dobiega końca, rozstają się i idą do domów. Następnego dnia Quentin dowiaduje się, że Margo zniknęła.

Książka to w dużej części podróż bohaterów. Ubrani w togi, na zakończenie roku szkolnego, wsiadają do vana i jadą setki kilometrów. Trasa jest długa, czasu jest mało więc wszystkie postoje są ustalone co do sekundy, a średnia prędkość przez cały czas powinna wynosić sto szesnaście kilometrów na godzinę. Podczas jazdy jedzą zakupione w pośpiechu batoniki energetyczne oraz znoszą sikanie do butelki przez przyjaciela na tylnym siedzeniu.

Podczas czytania poznajemy różne znaczenia tytułowych papierowych miast. Inaczej myślą o tym internauci, inaczej Quentin, a Margo Roth Spiegelman ma też odmienne zdanie o tej sprawie.
A tak naprawdę co oznaczają te "papierowe miasta"? Ja na początku myślałam, że to po prostu papierowa makieta miasta.

Bohaterowie stworzeni przez autora to naprawdę znakomici przyjaciele, którzy pomogą i pojadą z tobą setki kilometrów, jeśli tego potrzebujesz. Moją ulubioną postacią jest Ben, który wnosi dużą dawkę uśmiechu do historii. Na uroczyste wręczenie dyplomów ubiera togę - bez niczego pod spodem.

Rodzice jednego z przyjaciół Q kolekcjonują czarnoskóre figurki mikołajów. Ben sika do butelki po piwie, bo czasu jest za mało na spokojny postój. Uwielbiam pana Greena za to, że w jego książkach zawsze znajdzie się coś, co rozśmieszy czytelnika - ja kilka razy ubawiłam się do łez.

Jest to trzecia - zaraz po Szukając Alaski i Gwiazd Naszych Wina - moja ulubiona książka Johna Greena. Jest z nich najgrubsza, ale czyta się ją równie szybko i przyjemnie.

"Papierowe miasta" to książka, która pokazuje nam między innymi jak w naszym życiu ważni są przyjaciele. Historia kończy się trochę zaskakująco, ale żeby nikomu nie spojlerować - jeśli jakimś cudem jeszcze jej nie przeczytał - powiem, że nie jest to typowy happy end. Według mnie to świetna i oryginalna książka, z którą każdy czytelnik powinien się zapoznać.

ŻYCZĘ MIŁEGO DNIA Z KSIĄŻKĄ

7 komentarzy:

  1. Oglądałam film i podobał mi się tak sobie, więc jakoś nie miałam chęci przeczytać książki ;(. Może jednak kiedyś przeczytam? Twoja recenzja jest na pewno dosyć zachęcająca...
    Jeszcze wspomnę, ze nominowalam Cię do Liebster Blog Award 😘😘
    Więcej na moim blogu
    http://ksiazkowa-kraina-blog.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że książka mimo wszystko Ci się spodoba.
      I dziękuję za nominację :)

      Usuń
  2. Hej! Nominowałam Cię do LBA, po szczegóły zapraszam tutaj: http://ogrodksiazek.blogspot.com/2016/08/lba-2-i-3.html.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie sama nie wiem, co sądzić o Johnie Greenie. Przeczytałam jego trzy książki, jedna mi się podobała, jedna była średnia, a jedna po prostu straszna. Właśnie Szukając Alaski bardzo mnie zawiodło, bohaterowie byli mdli, fabuła mało interesująca i przewidywalna. Podobne opinie słyszałam właśnie o Papierowych miastach i mam ogromne wątpliwości, czy powinnam sięgnąć.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szukając Alaski" jest moją ulubioną książką J.Greena, a Papierowe Miasta według mnie nie są do niej strasznie podobne.
      Sięgnij po nią i przekonaj się, bo może akurat Ci się spodoba ;)

      Usuń
  4. Czytałam, ale nie podobała mi się tak bardzo jak "Gwiazd naszych wina" :)

    OdpowiedzUsuń