Tytuł: Maybe Someday
Autor: Colleen Hoover
Ilość stron: 381
Wydawnictwo: Otwarte
On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewając do jego muzyki, postanawia ja bliżej poznać.
Ona, Syndey, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce...
Sydney to spokojna, poukładana dziewczyna, studiuje to co kocha - czyli muzykę - ma chłopaka i przyjaciółkę. Jej życie jest nie jest dla niej karą, raczej nagrodą. Pewnego dnia wszystko się zmienia, kiedy dowiaduje się, że chłopak zdradza ją z jej przyjaciółką. Załamuje się i ucieka z mieszkania. Po chwili okazuje się, że zostawiła torebkę z pieniędzmi w domu... ale nie ma zamiaru tam wracać. Podchodzi do niej dziewczyna, która prowadzi ją do mieszkania Ridga - chłopaka z balkonu naprzeciwko.
On pisze muzykę i przepięknie gra na gitarze, a ona tworzy tekst do danej melodii. Wszystko jest idealnie, ale tworzy się między nimi więź, która nigdy nie powinna się pojawić.
Ta książka jest niesamowita. Po przeczytaniu stwierdziłam, że Colleen Hoover zostaje jedną z moich ulubionych autorek. Tak samo jak "Hopeless" - "Maybe Someday" poruszyła mnie w wielu momentach. Kilka razy się wzruszyłam i kilka razy się śmiałam, co pokazuje jak różna może być jedna historia. Kiedy ją skończyłam - nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie potrafiłam od razu następnego dnia zacząć czytać innej opowieści. Kocham tę książkę od pierwszego zdania poprzez wszystkie zawarte piosenki do ostatniej kropki.
Początkowe sceny bardzo mi się podobały. Zanim Sydney codziennie siedziała na balkonie i słuchała jak Ridge gra. Pewnego dnia on to zauważył, napisał do niej sms-a, aby wysłała mu tekst, który śpiewa do jego melodii. Sam tworzył tylko muzykę, potrzebował jakiegoś dobrego tekstu. Kiedy małe dzieło Sydney podoba się chłopakowi, ten wręcz ją zatrudnia do pracy razem z nim.
Bohaterowie rozumieją się bez słów, ale jest jedne problem: Ridge ma dziewczynę, którą bardzo kocha.
Ten wątek może wydawać się bardzo oklepany, bo nie oszukujmy się, ale w co drugiej książce jest jakiś wątek miłosny. Niektóre są po prostu nudne, ale nie ten!
Chyba jeszcze nigdy, aż tak nie przeżywałam każdego słowa/wypowiedzi bohaterów. Podczas czytania zaznaczyłam kilkanaście cytatów, a kiedy skończyłam, byłam pewna, że wrócę do tej książki jeszcze nie raz. Teraz kiedy patrzę na nią, stojącą na półce, przypominam sobie od razu ile emocji mi dostarczyła i aż chciałabym co chwilę do niej wracać.
W tekście jest zawartych kilka tekstów piosnek, a autorka dała nam możliwość posłuchania ich podczas czytania. Teledyski są stworzone tak, że chce się je oglądać na okrągło. Teksty, które Ridge razem z Sydney napisał mają w sobie tyle emocji, że na chwilę wszystko dookoła znika, a przed oczami mamy poszczególne fragmenty książki. To jest niesamowite. Na końcu książki są tłumaczenia piosenek, dzięki czemu jesteśmy pewni co dany tekst na mam przekazać.
Nie chciałabym się za dużo rozpisywać, aby nie zdradzić Wam momentu kompletnego zaskoczenia, który w tego typu młodzieżowych książkach jest nowy, oryginalny i naprawdę niesamowity!
Polecam tę książkę każdemu. To nawet nie jest polecenie - to jest rozkaz. Jeśli czytasz tę recenzję to twoim zadaniem jest sięgnąć po tą pozycję.
Książka jest niesamowita i nie wiem jak jeszcze mogę Was do niej zachęcić. Ją po prostu trzeba przeczytać.
ŻYCZĘ MIŁEGO DNIA Z KSIĄŻKĄ
Ta książka jest niesamowita. Po przeczytaniu stwierdziłam, że Colleen Hoover zostaje jedną z moich ulubionych autorek. Tak samo jak "Hopeless" - "Maybe Someday" poruszyła mnie w wielu momentach. Kilka razy się wzruszyłam i kilka razy się śmiałam, co pokazuje jak różna może być jedna historia. Kiedy ją skończyłam - nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie potrafiłam od razu następnego dnia zacząć czytać innej opowieści. Kocham tę książkę od pierwszego zdania poprzez wszystkie zawarte piosenki do ostatniej kropki.
Początkowe sceny bardzo mi się podobały. Zanim Sydney codziennie siedziała na balkonie i słuchała jak Ridge gra. Pewnego dnia on to zauważył, napisał do niej sms-a, aby wysłała mu tekst, który śpiewa do jego melodii. Sam tworzył tylko muzykę, potrzebował jakiegoś dobrego tekstu. Kiedy małe dzieło Sydney podoba się chłopakowi, ten wręcz ją zatrudnia do pracy razem z nim.
Bohaterowie rozumieją się bez słów, ale jest jedne problem: Ridge ma dziewczynę, którą bardzo kocha.
Ten wątek może wydawać się bardzo oklepany, bo nie oszukujmy się, ale w co drugiej książce jest jakiś wątek miłosny. Niektóre są po prostu nudne, ale nie ten!
Chyba jeszcze nigdy, aż tak nie przeżywałam każdego słowa/wypowiedzi bohaterów. Podczas czytania zaznaczyłam kilkanaście cytatów, a kiedy skończyłam, byłam pewna, że wrócę do tej książki jeszcze nie raz. Teraz kiedy patrzę na nią, stojącą na półce, przypominam sobie od razu ile emocji mi dostarczyła i aż chciałabym co chwilę do niej wracać.
W tekście jest zawartych kilka tekstów piosnek, a autorka dała nam możliwość posłuchania ich podczas czytania. Teledyski są stworzone tak, że chce się je oglądać na okrągło. Teksty, które Ridge razem z Sydney napisał mają w sobie tyle emocji, że na chwilę wszystko dookoła znika, a przed oczami mamy poszczególne fragmenty książki. To jest niesamowite. Na końcu książki są tłumaczenia piosenek, dzięki czemu jesteśmy pewni co dany tekst na mam przekazać.
Nie chciałabym się za dużo rozpisywać, aby nie zdradzić Wam momentu kompletnego zaskoczenia, który w tego typu młodzieżowych książkach jest nowy, oryginalny i naprawdę niesamowity!
Polecam tę książkę każdemu. To nawet nie jest polecenie - to jest rozkaz. Jeśli czytasz tę recenzję to twoim zadaniem jest sięgnąć po tą pozycję.
Książka jest niesamowita i nie wiem jak jeszcze mogę Was do niej zachęcić. Ją po prostu trzeba przeczytać.
ŻYCZĘ MIŁEGO DNIA Z KSIĄŻKĄ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz